SZKOŁA FORMACYJNA ŚW. JÓZEFA

DLA OSÓB DUCHOWNYCH, KONSEKROWANYCH i ŚWIECKICH

Próba opisu antropologicznego.


Karmelitanka bosa z Suchej Huty


  1. Zagadnienia wstępne

W naszej Wspólnocie staramy się patrzeć na człowieka (na każdą z nas, na osoby, które się do nas zgłaszają) z trzech różnych perspektyw: teologicznej, filozoficznej i psychologicznej. Nie nazywamy tego w ten sposób i nie anonsujemy gromko, że „Oto teraz wypowiadam się w aspekcie teologicznym”. Integralne podejście wytworzyło się (tworzy się) u nas po prostu, w procesie rozwoju naszej Wspólnoty. Wyrasta jednak ze świadomego wyboru, by „nie chować głowy w piasek” (nawet w piasek bardzo pobożny) lecz z odwagą szukać rozwiązań wobec problemów jakich doświadczamy zarówno w osobistym rozwoju jak i rozwoju grupy. Na własnej skórze sprawdziłyśmy, że możliwie szerokie podejście, uwzględniające różne aspekty naszego „bycia osobą”, pozwala twórczo rozwiązywać kryzysy.

To, co chciałabym przedstawić, jest pewnym teoretycznym namysłem nad kwestią relacji jaka zachodzi w człowieku, relacji pomiędzy jego naturą, a łaską, jaką otrzymuje od Boga (pomiędzy tym, co naturalne, a nadprzyrodzone). Ów obraz długo rodził się w mojej głowie. Po części wynika z mojego wykształcenia, jednak ogromny wpływ mają na niego rozmowy jakie prowadzimy z Siostrami, nasz styl życia. Pamiętając wcześniejsze rozmowy, chciałam podkreślić, że filozofia pomaga nazywać rzeczywistość ale nie dysponuje środkami (sposobami) umożliwiającymi przebycie nazwanej drogi. Nazwanie pomaga, jednak przypomina tworzenie książkowego przewodnika po jakiejś trasie (współcześnie: mobilnej aplikacji). Posiadanie dobrego przewodnika pozostaje czymś innym niż poruszanie się w realnym świecie.

Będę odwoływać się do systemu filozoficznego i teologicznego, który  towarzyszy mi od wielu lat, do systemu św. Tomasza z Akwinu. Jeżeli długo „siedzi się w jakiś tekstach” wchodzą one do mentalnego krwiobiegu, zaczynają odsłaniać swoje tajemnice, swoje „smaki”. Wówczas zaczynają nadawać się do opisu realnie przeżywanych sytuacji a nie „do ogólnej refleksji na temat” przynoszącej mało konkretnego pożytku. (Podobne zjawisko widzę u moich Sióstr, które kochają Św. Matkę i często czytają jej pisma. W taki sposób przyswajają sobie treść, że potrafią odnosić ją do naszego „tu i teraz” utrzymując zarówno łączność ze św. Teresą jak i łączność z realiami współczesnego życia). Antropologia św. Tomasza jest jedną z wielu propozycji jakie można znaleźć w filozofii. Każda zawiera coś interesującego (także ta, która z pozoru wydaje się absurdalna). Propozycja Tomasza przyda się nam szczególnie z tego względu, że łączy wątki związane z naturalnym i nadprzyrodzonym życiem człowieka. To, co przedstawię opiera się na tekstach św. Tomasza, jednak nie jest tradycyjnym (historycznym) przedstawieniem tomistycznej doktryny. Korzystam  także ze współczesnych źródeł, moje myślenie modyfikują współcześni filozofowie tomistyczni, psychologowie oraz autorzy zajmujący się duchowością. Przedstawione rozważania traktuję jako punkt wyjścia do dalszych poszukiwań i refleksji, narzędzie, które można stosować o tyle o ile pomaga coś zrozumieć.

      Zanim jednak przejdziemy do antropologii jako takiej, warto wyjaśnić pojęcia podstawowe. Jeżeli mamy szukać relacji pomiędzy naturą i łaską, dobrze jest ustalić, co rozumiemy pod pojęciem „natury” i „łaski”.

 

  1. Pojęcie natury

Słów takich jak „natura”, „naturalny”, „z natury” często używamy rozumiejąc je spontanicznie. Kiedy jednak trzeba dokładnie powiedzieć, co one znaczą, robi się kłopot; wcale nie jest prosto o definicję. Jak ktoś określił, „natura” to „pojęcie rozciągliwe, bogate w możliwości”[1]. Zacznijmy od prostych skojarzeń. Słowem „natura” określamy świat przyrody (mówi się np. „jestem na łonie natury”, „dzika natura”, „piękna natura”). Wiąże się z tym przekonanie, że człowiek nie stworzył świata natury lecz go zastaje, może go odkrywać, poznawać, pielęgnować ale też i zniszczyć. Uznajemy, że siły natury są potężniejsze od człowieka, chociaż można nauczyć się nimi posługiwać. Świat natury odróżniamy od „świata kultury” czyli tego, co człowiek wytworzył, zbudował, wymyślił. W ramach języka religijnego słowem „natura” określamy dzieło stworzenia, którego dokonał Bóg.

Określenia „natura” używamy także na oznaczenie istoty jakiegoś zjawiska lub rzeczy, sposobu funkcjonowania. Pytamy np. Jaka jest natura tego zjawiska? Albo mówimy: Ten pies ma dobrą naturę. W ten sposób będziemy raczej określać zjawiska przyrodnicze, a nie wytwory ludzkie (raczej nie spytamy: „Jaka jest natura tego komputera?”).

Potwierdzenie powyższych intuicji można znaleźć u św. Tomasza, zarazem prowadzi on do ściślejszego ujęcia. Przypomina, że wyraz „natura” pochodzi od łacińskiego czasownika nasci (rodzić) i pierwotnie oznacza rozmnażanie, rodzenie istot żywych. Przy czym oznacza nie tylko samą czynność, ale także zasady, które nią rządzą. Na rozmnażanie możemy popatrzeć jako na proces rządzący się swoimi prawami i związany z wewnętrzną aktywnością istot żyjących. Wewnętrzną w tym sensie, że organizmy żywe same z siebie wyłaniają tendencję to tej czynności, można powiedzieć: to głęboko ich czynność. Nie jest wymuszona, nie jest czymś sztucznym (mówimy: jest czymś naturalnym, związanym z ich istotą, z tym, jakie są, z ich normalnym funkcjonowaniem). To spostrzeżenie można uogólnić. I naturą nazwać wewnętrzne czynności wyłaniane przez jakiś organizm, właściwe dla niego, istotnie z nim związane, typowe, charakterystyczne. Każda konkretna jednostka posiada swoją naturę. Jeżeli jednak się nad tym głębiej zastanowić, „natura” jest sprawą ponadindywidualną, jest cechą typową dla danego gatunku.

Posługując się językiem technicznym, św. Tomasz stwierdza (za Arystotelesem), że natura jest wewnętrzną zasadą ruchu. Chodzi tu o ruch w sensie zdolności do poruszania się (zmiany miejsca w przestrzeni). Przede wszystkim jednak chodzi o ruch w znaczeniu filozoficznym,  jako zdolność do zmiany, do rozwoju. Natura wyznacza cel i dynamikę rozwoju[2].

To określenie odnosi się przede wszystkim do istot żywych. Wtórnie jednak można odnieść je do przyrody nieożywionej, która także posiada w sobie pewne charakterystyczne tendencje do zachowywania się. Mianowicie, w określony sposób podlega działaniom z zewnątrz. Jak ujmowali to filozofowie starożytni i średniowieczni – rzeczy nieożywione dążą do miejsca wyznaczonego im przez ich naturę, np. ogień dąży do góry, a kamień w dół.

Podsumujmy, przez pojęcie „natura” możemy rozumieć charakterystyczny dla danego organizmu sposób funkcjonowania, wyłaniania z siebie działań, jego sposób istnienia, życia, rozwoju. Jeżeli uznajemy, że świat (i wszystko, co w nim istnieje) został stworzony przez Boga, to na naturę konkretnych rzeczy możemy popatrzeć jako na pewien projekt, który wymyślił Stwórca. Zarówno przyroda nieożywiona jak i ożywiona została zaprojektowana wg Bożego pomysłu. Także człowiek otrzymał od Boga swoją naturę – zastaje ją, nie wybiera jej; stanowi ona dar wymagający „rozpieczętowania”, poznania, trzeba nauczyć posługiwać się nią.

Zauważmy ponadto, że w samym rdzeniu rozważań teologicznych, również znajduje się pojęcie natury. Bowiem nie tylko każde ze stworzeń ma swoją naturę. Naturę ma także Bóg, ma ją każda z osób Trójcy Świętej. Mają One swoje wewnętrzne sposoby działania, w jakimś stopniu dla nas uchwytne i zrozumiałe, w większym zaś stopniu – nie do zgłębienia.

 

  1. Pojęcie łaski

Z pojęciem łaski jest jeszcze gorzej, niż z pojęciem natury. Trudno o definicję. Słowo łaska pochodzi od gr. charis, w wersji łacińskiej: gratia, a etymologicznie oznacza „wdzięczność”, „uczynność”, „usłużność”, „wdzięk”, „podziękowanie”, „przyjaźń”, „przychylność” (wyrażenia typu „zaskarbił sobie łaski u szefa”, „wkupić się w czyjeś łaski”).

W rozumieniu kościoła rzymsko-katolickiego, łaska to samoudzielający się Bóg w Trójcy Osób (łaska niestworzona), przychodzący do człowieka ze swoimi darami, i podniesienie człowieka do pełnej osobowej komunii z Bogiem (łaska stworzona)[3].

U św. Tomasza także występuje podział na łaskę niestworzoną i stworzoną. W tym rozróżnieniu odnajdziemy podpowiedź ważną dla naszych rozważań. Tomasz posługiwał się też szeregiem innych rozróżnień, w zależności od przyjętego kryterium wyróżniał także łaskę uczynkową i habitualną; uświęcającą i darmo daną; działającą i współdziałającą[4]. Był dzieckiem swojej epoki i przedstawicielem teologii, która dokonywała reizacji łaski, czyli traktowania jej jako jakiejś rzeczy, którą bada się, ujmuje w kategorie itd. Współcześni teologowie (m.in. R. Guardini, K. Rahner, Ratzinger) podpowiadają, że warto popatrzeć na łaskę jako na relację dziejącą się pomiędzy osobami: pomiędzy Bogiem i człowiekiem[5]. Jest to wydarzenie w ramach którego „pękają” sztywne podziały, choćby ten na łaskę niestworzoną i stworzoną. Bowiem Bóg ofiarowuje człowiekowi nie tylko „coś z siebie”  (przyjaźń, miłość, miłosierdzie) ale przede wszystkim samego siebie. Osoby Boskie zarówno są jak i działają w człowieku, przemieniając go, włączają w uczestnictwo w Boskiej naturze. Łaska przemienia całą osobę ludzką, jest konieczna do jej rozwoju aż po ostateczne spełnienie w Bogu[6]. Zasadniczo człowiek otrzymuje ją na chrzcie świętym[7].  Przyjmuje się jednak, że łaska będąc darmową i niezasłużoną ofertą, jest udzielana wszystkim ludziom, nawet poza sakramentami  (zob. bulla Unigenitus z 1713 pap. Klemensa XI)[8].

Refleksja jaką snuje św. Tomasz uwyraźnia pewien fakt. Jak w dziele stworzenia człowiek otrzymał, jako niezasłużonym dar, swoją naturę, tak w dziele odkupienia, również jako niezasłużony dar, otrzymał łaskę uświęcającą, przekształcającą naturę. Jak w przypadku natury, tak w przypadku łaski, chociaż jest ona dana w całości i od razu, człowiek potrzebuje nauczyć się z niej korzystać. Jeżeli łaskę ujmiemy w kategoriach osobowych, wejdziemy w obszar budowania relacji, poznawania jej zasad, uczenia się tego, co one oznaczają w konkrecie życia. Łaska stanie się sposobem życia w relacji z Trzema Boskimi Osobami[9].

 

  1. Schemat antropologiczny

Chciałabym jednak konkretniej przedstawić relację pomiędzy naturą i łaską zachodzącą w człowieku. Aby to zrobić, potrzebuję przedstawić „schemat antropologiczny” wywodzący się od św. Tomasza z Akwinu, a twórczo aktualizowany przez jego współczesnych komentatorów (m.in. Chudy, Krąpiec, Swieżawski, Maritain, Terruwe, Baars). To pewna filozoficzna koncepcja, jak zbudowany jest człowiek i jak funkcjonuje.

Mówiąc o relacji natury i łaski, trzeba uświadomić sobie, że stan „czystej natury”... nie istnieje. Faktyczna sytuacja nasza, ludzi, jest taka, że żyjemy po grzechu pierworodnym. Stan natury (stan przed grzechem) jest obecnie tylko teoretycznym konstruktem. Żyjemy więc albo w stanie łaski uświęcającej, albo poza nią. Skądinąd św. Tomasz podkreśla, że w obecnym stanie natury skażonej grzechem, człowiek potrzebuje pomocy łaski Bożej nawet do tego, aby działać zgodnie ze swoją naturą. Przy czym grzech pierworodny bardziej popsuł naturę ludzką w pożądaniu dobra niż w poznaniu prawdy[10].

Spróbujmy zobaczyć „komponenty składowe” ludzkiej natury. Aby być człowiekiem, potrzebne są: dusza, ciało i istnienie. Dusza stanowi element duchowy (niematerialny), wyposażony jest w różnego rodzaju siły, moce umożliwiające życie i działanie człowieka. W tradycji filozoficznej nazywa się je władzami (władzami duszy). Po łacinie określa się je jako potentia (możność, moc), ale po grecku to słowo można oddać jako: energeia (energia) lub dynamis (dynamizm do zrobienia czegoś). Dusza ma władze aby wykonać to czy tamto. Jednak to wykonywanie wcale nie jest takie proste, człowiek potrzebuje się tego uczyć. Nowonarodzone niemowlę posiada duszę z kompletem władz, jednak nie umie ich używać. W języku filozofii rozwój człowieka można określić jako proces, w którym dana osoba uczy się używania władz swojej duszy, a co za tym idzie, uczy się używania swojego ciała.

            Ciało bowiem to element materialny, podsuwający duszy „pod nos” różnego rodzaju organy (nazwijmy to ogólnie), których dusza potrzebuje, aby móc uruchomić swoje władze. Tak np. dusza posiada władze poznawania rzeczywistości ale aby faktycznie móc to robić, potrzebuje m.in. organów poszczególnych zmysłów, mózgu i całego układu nerwowego itd. Jeżeli z jakiś powodów ciało jest zniekształcone (chore), człowiek nie będzie mógł ujawnić swojej duszy (lub zrobi to w okrojonym zakresie).

            Jaki jest stosunek duszy do ciała? Dusza nie jest zamknięta w ciele jak w naczyniu czy worku (to popularne skojarzenie pochodzi z filozofii platońskiej). Tomasz używa określenia, że dusza tka swoje ciało i w całym nim jest obecna. Tomasz posługuje się obrazem beczki w której drewniane listwy są opasane żelaznymi obręczami. Listwy – to ciało, a organizujące je w całość obręcze – to dusza. Bez przenośni można powiedzieć, że dotykając ciała ludzkiego, dotyka się ludzkiej duszy, która organizuje to ciało w najdrobniejszym szczególe. Wg Tomasza rzeczywistość duchowa obejmuje to, co organizuje (dusza obejmuje ciało).

            Mamy zatem dwa elementy: ludzką duszę i ciało. One konstytuują ludzką naturę –sposób, w jaki człowiek będzie istniał i funkcjonował. Jest ona wspólna dla całego gatunku, zawsze jednak przejawia się w indywidualnej formie, w ramach życia konkretnej osoby. Aby ta indywidualna forma mogła zaistnieć realnie, aby faktycznie był człowiek – potrzebne jest istnienie. Bezpośrednio istnienie związane jest z duszą ludzką, która udziela go ciału.

            Jako stworzenie, człowiek istnieje istnieniem naturalnym. Stanowi ono niczym niezasłużony dar od Boga – człowiek został stworzony z niczego, niczym sobie na to nie zasłużył. Co więcej, aby każdy z nas żył, Bóg nieustannie podtrzymuje go w istnieniu. W tym znaczeniu, w każdym człowieku (ochrzczonym, nieochrzczonym, grzeszniku, świętym) Bóg jest obecny, chce danej osoby i kocha ją (m.in. św. Jan od Krzyża i św. Teresa od Jezusa zwracali na to uwagę). Owo darowane istnienie aktualizuje wszystkie ludzkie potencjalności i czyni możliwym rozwój.

            Człowiek z natury dysponuje trzema typami sił: wegetatywnymi, zmysłowymi i umysłowymi. Każda z tych grup jest przeznaczona do wykonywania określonych zadań. Nie są to jednak „trzy historie” toczące się niezależnie od siebie; to jest system naczyń połączonych. Powiązane funkcjonalnie, mają służyć człowiekowi do osiągnięcia jego celu – bycia szczęśliwym. Jeżeli na którymś z poziomów dochodzi do zakłóceń w funkcjonowaniu, odczują to pozostałe poziomy i ich funkcjonowanie także będzie zaburzone[11].

            Ten system działa na zasadzie przepływu energii: o ile przepływ energii stały (niezakłócony) o tyle wszystko działa dobrze.

Siły wegetatywne (odżywianie, wzrost, rozmnażanie) umożliwiają człowiekowi ochronę jego życia indywidualnego oraz przekazania go dalej, aby zachować życie gatunku. Wytwarzają energię (nazywaną inaczej popędem seksualnym), mocą której cele będą zrealizowane.

Aby zrealizować je w praktyce, człowiek musi poznawać rzeczywistość i reagować na nią w sposób zmysłowy (sfera wegetatywna pozostawiona sama sobie niczego nie osiągnie, zaczynając od tego, że nie ma zdolności do ruchu przestrzennego). Dzięki zmysłom człowiek doświadcza rzeczy (przyrody, osób, spraw, sytuacji) w wieloraki sposób. Jawią mu się np. jako przyjemne i wówczas dąży do ich osiągnięcia albo jako nieprzyjemne i będzie ich unikał. Nauczy się również, że pewne czynności są niezbyt przyjemne ale za to pożyteczne albo że aby osiągnąć coś dobrego trzeba pokonać trudne przeszkody itd. (musi nauczyć się zdobywać pożywienie, budować schronienie, wchodzić w związki...). Za tego typu umiejętności odpowiada sfera zmysłowa z jej siłą poznania zmysłowego oraz uczuć, wyrażających stosunek do tego, co poznane. Wg Tomasza kluczowym zmysłem poznawczym jest u człowieka tzw. rozum szczegółowy, inaczej nazywany instynktem. W dużej mierze stanowi on głos popędu (ze sfery wegetatywnej), popęd jakby podpowiada mu co służy życiu, a co nie. Zaś informacja ta przebija się do ludzkiej świadomości dzięki uczuciom. Tomasz podkreślał, że uczucia pełnią dwojaką rolę: przekazują człowiekowi pewną informację (np. zrób to, uciekaj, dasz radę, to dla ciebie zbyt wiele więc wycofaj się) oraz siłę do jej wykonania. To jest ich atut, bo samo poznanie tej siły nie daje. A tak, kiedy człowiek się zakocha, poczuje zmysłową miłość, odnajduje w sobie siłę do zrobienia wielu rzeczy; jeżeli przeżywa smutek – czuje się słaby, będzie powstrzymywał się od działania, czując lęk wycofa się, czując odwagę – przejdzie do konfrontacji. Dysponujemy zatem energią zmysłową, pochodzącą z uczuć. Ona łączy się (a przynajmniej powinna) z energią popędową. Z natury (możemy powiedzieć „z pomysłu Pana Boga”) dzieje się tak, że to, co przyjemne – służy życiu, zaś rzeczy szkodliwe są mało pociągające[12].

Funkcjonowanie w aspekcie wegetatywnym i zmysłowym człowiek dzieli ze światem zwierząt. Na tych poziomach funkcjonujemy podobnie. Człowiek jednak jest w stanie wejść w niematerialną przestrzeń życia. Potrafimy odkrywać wymiar rzeczywistości, który nie jest dostępny zmysłom[13]. To poszerza, a w konsekwencji zmienia nasz osąd dotyczący również tego, co służy a co szkodzi życiu, modyfikuje zarówno poznawanie jak i emocjonalne przeżywanie rzeczywistości. Władzami umysłowymi Tomasz nazywa intelekt bierny i czynny (siły poznawcze) oraz wolę (siłę potrzebną by pragnąć, kochać..., ustosunkowywać się pozaintelektualnie)[14]. Dzięki siłom umysłowym człowiek odkrywa sens rzeczy, ich znaczenie głębsze niż prosty odbiór w aspekcie przyjemności czy użyteczności. Czasem odczucia umysłowe pokrywają się ze zmysłowymi, czasem nie. Człowiek staje się zdolny do wglądu w siebie, może uchwycić własne „ja”(może także dokonać czegoś, co nazywa się przekroczeniem własnego „ja”). O ile dzięki zmysłom buduje swoje poznanie na zasadzie skojarzeń (najsilniejszy bodziec wygrywa), o tyle używając sił umysłowych staje się zdolny do oglądu rzeczy (nie ma przymusu ich osądzania), może osiągnąć wewnętrzną wolność (zdolność do wybierania dobra), widzi związki przyczynowo-skutkowe. Nabywa umiejętności prostego bycia tu i teraz, nawiązywania relacji przyjaźni (w których przyjemność owszem, liczy się, ale w których ważniejsze jest wgląd siebie oraz „widzenie” drugiej osoby wraz ze zgodą iż jest ona inna niż ja, ma inny sposób myślenia, przeżywania, działania). Uczy się wyczuwania prawdy, dobra i piękna.

Siły umysłowe i zmysłowe są ze sobą powiązane. W podstawowym wymiarze dzięki ich współdziałaniu możemy poznawać (rozumieć) rzeczy jednostkowe, co umożliwia zarówno zdroworozsądkową orientację w świecie, jak i uprawianie nauki[15]. Dzięki oddziaływaniu umysłu na zmysły możemy reflektować nasze uczucia, nasze poglądy, nasze mechanizmy obronne. Możemy świadomie przeżywać nasze uczucia lecz nie wykonywać wszystkiego, co nakazują... Wreszcie, jest to uprzywilejowana sfera w budowaniu relacji z Bogiem. Do całej swojej działalności umysł może wykorzystać energię zmysłów (bądź poruszenia zmysłowe mogą mu tę energię odbierać). Poprzez zmysły ma dostęp do energii popędowej, którą także może użyć z pożytkiem. Jeżeli jednak przepływ energii nie nastąpi, dojdzie do tego, co obiegowo nazywamy odcięciem się od własnych emocji lub własnej seksualności. Intelekt będzie używany bez swoich duchowych możliwości, tryb pracy podyktuje mu rozum szczegółowy (silna racjonalizacja, czasem w postaci tępego racjonalizmu, kategoryczne osądy, ślepe dążenie do zaspokojenia popędu itd.), wola będzie używana do tłamszenia emocji, manipulowania itd. Konsekwencją będzie także nieświadome kumulowanie niezagospodarowanej energii. Zgodnie z zasadą, że w przyrodzie nic nie ginie, także w żywym organizmie nie ginie energia. Energie popędowa czy uczuciowa (a także umysłowa), jeżeli nie jest spożytkowana, gdzieś musi zostać przechowana (współcześnie posługujemy się kategorią nieświadomości). Człowiek traci nad nią kontrolę, po jakimś czasie nie będzie w stanie dłużej pomieścić jej w sobie – nastąpi niekontrolowany wybuch, w postaci niekontrolowanych postaw czy zachowań.

Jak dotąd, w ramach antropologii nie było o ŁASCE „ani widu ani słychu”, wreszcie dochodzimy do tego pojęcia. Przedstawiając „schemat antropologiczny” chciałam wprowadzić ten temat wcześniej, bo przecież dla nas, osób wierzących, to kluczowa sprawa. Chociaż jednak zmieniłam konstrukcję wypowiedzi, nie przyśpieszyło to wprowadzenia tematu łaski. Zapewne, częściowym powodem jest moja nieumiejętność. Myślę jednak, że to pokazuje coś więcej. Wszyscy znamy scholastyczne powiedzenie: „łaska buduje na naturze” (gratia supponit naturam). Nie da się mówić o łasce, w pierwszej kolejności nie opowiadając o naturze. I nie jest to kwestia tego, że najpierw mamy trzy sfery naturalne (wegetatywną, zmysłową i umysłową), aż w końcu... dochodzimy do sfery czwartej, nadprzyrodzonej. Uff, dobrnęliśmy i możemy o niej opowiedzieć. Tymczasem wiadomość brzmi: nie ma żadnej czwartej sfery. Nie ma odrębnej sfery łaski. Łaska wnosi ze sobą ogromne bogactwo, głęboko przekształcające człowieka, daje mu nowe możliwości, nowe horyzonty. Dokonuje tego nie tworząc żadnej „nadbudówki”, żadnego dodatkowego obiegu. Łaska wlewa się w to, co jest, w naturę. Czyniąc to po grzechu pierworodnym, naturę tę uzdrawia (niekoniecznie w 100%), przekształca, aż w końcu uzdalnia do takiego życia, do którego człowiekowi nie wystarczyłyby same tylko naturalne zasoby energii[16]. Także łaska niesie ze sobą specyficzny rodzaj energii[17].

      Czym zatem jest łaska? Jak już powiedzieliśmy, to zamieszkiwanie Trójcy Św. w człowieku[18]. Było to jasne także dla św. Tomasza (niezależnie od tego, jak podchodził do opisywania łaski).  Owo zamieszkiwanie daje coś człowiekowi – daje współuczestnictwo w naturze Boga, włączenie w wewnętrzne relacje Trzech Boskich Osób. Tomasz zatrzymując się przy tym fakcie, przypomina, że jednak Bóg jest Stwórcą, a człowiek – stworzeniem (każdy ma swoją, diametralnie inną, naturę). Jak mówią filozofowie, pomiędzy nimi istnieje „przepaść ontologiczna”. Człowiek ze swojej natury (ze sposobu w jaki istnieje i funkcjonuje) nie jest w stanie uczestniczyć w życiu Boga. Mówiąc językiem współczesnym, jest to przestrzeń niekompatybilna dla jego oprogramowania. Jednak Bóg „ma pomysł” na tę sytuację – jest w stanie tak przekształcić ludzką naturę, że pozostaje ona sobą (człowiek pozostaje człowiekiem) i równocześnie staje się zdolna do głębokiej, przyjacielskiej relacji z Bogiem (Bóg aktualizuje oprogramowanie). Także to „coś” co umożliwia przekształcenie ludzkiej natury nazywamy łaską, a jeżeli odwołamy się do podziałów, będzie to łaska uświęcająca.

Św. Tomasz podał także definicję łaski (uświęcającej) w kategoriach metafizycznych (bytowych). To określenie nikogo z nóg nie powali, jednak dla naszych rozważań jest istotne. Tomasz powie, że łaska (uświęcająca) jest pewną otrzymywaną od Boga jakością. Łaska stanowi formę przypadłościową, doskonalącą byt w aspekcie istnienia. Sprawia, że człowiek zaczyna wyłaniać z siebie działania, do których ze swojej natury nie jest zdolny[19].

Chciałabym zwrócić uwagę na ów aspekt istnienia. Jak powiedziałam, zgodnie z tradycyjnym ujęciem tomistycznym, łaska uświęcająca jest przypadłością duszy modyfikującą sposób ludzkiego istnienia. Jest to bardzo specyficzna modyfikacja, ponieważ nie dotyczy żadnej z władz duszy, lecz bezpośrednio samego centrum duszy[20]. Mówiąc technicznie: podmiotem łaski jest dusza, a nie któraś z jej władz. Istnieją modyfikacje (usprawnienia) umysłowych władz duszy. Nazywamy je cnotami[21] i mają one na celu usprawnienie ludzkiego działania. Dokonują ważnych zmian w ludzkim rozwoju, lecz metafizyczne, jest to zmiana na płytszym poziomie człowieka. Jest bowiem głębszy wymiar – centrum duszy wraz z zapodmiotowanym w nim istnieniem. Od strony metafizycznej, to najgłębszy wymiar w człowieku. I łaska uświęcająca dociera właśnie tam, modyfikuje istnienie jakie człowiek dostał od Boga w ramach swojej natury.

Myśliciele średniowieczni, także Tomasz, wyznawali zasadę, iż to z istnienia wypływa działanie jakiegoś bytu (operatio sequitur esse). Oznacza to, że z istnienia naturalnego wypływają działania zgodne z naturą. Owo istnienie, także to dane od Boga w ramach natury, jest najdelikatniejszym, najintymniejszym, najgłębszym „miejscem” w człowieku. Tomasz uczy, że Bóg stwarzając człowieka (dając mu istnienie), nie robił tego „hurtowo”. To nie działo się w taki sposób, że oto Pan Bóg wpadł na pomysł produkowania ludzi, obmyślił projekt i włączył masową produkcję. O nie! Każdy człowiek stwarzany jest przez Boga indywidualnie. Podstawą tożsamości konkretnej osoby jest jej istnienie. Jeżeli zatem pod wpływem łaski radykalnie zmienia się jakość ludzkich działań (stają się współnaturalne z Bogiem), to zmienia się także sposób ludzkiego istnienia.

Można znaleźć teksty, w których Tomasz mówi, iż łaska sprawia, że człowiek zaczyna istnieć w nowy sposób: jako dziecko Boże. W pewnym sensie istnienie naturalne ustaje, funkcję aktualizowania ludzkich możliwości, czynienia człowieka kimś realnym, przejmuje istnienie nadprzyrodzone. Jednak jest ono utracalne gdyż zerwanie więzi z Bogiem jest możliwe. Wówczas człowiek wraca do swojego naturalnego sposobu istnienia.

Na tym fundamentalnym poziomie, łaska nie wpływa na to, że człowiek działa lepiej. Stwierdzenie, że łaska doskonali ludzkie działanie, jest prawdziwe ale trzeba być ostrożnym w jego zastosowaniu. Wg Tomasza do doskonalenia ludzkiego działania przeznaczone są inne typy łaski (tzw. łaska uczynkowa). Powiedziałabym, że łaska uświęcająca bardziej związana jest z tym, aby człowiek „był” niż żeby „umiał”. Być może Bóg udzielając łaski uświęcającej stara się przebić z komunikatem: „Przede wszystkim chciałbym, żebyś ze mną BYŁ. Taki jaki jesteś. Twoim ewentualnym działaniem zajmiemy się w drugim rzędzie”. Doświadczenie informuje nas, że człowiek żyjący w stanie łaski wcale nie musi być dojrzalszy czy sprawniejszy w działaniu od tego, który w łasce nie żyje (inna sprawa, że tak łatwo nie można osądzić, kto żyje w stanie łaski, a kto nie). Doświadczenie informuje nas także o tym, że sami żyjąc w łasce borykamy się z naszą niedojrzałością, ranami, dysfunkcjami. Niektóre Bóg leczy (w tym sensie doświadczamy udoskonalenia), a inne pozostawia (doświadczamy słabości i cierpienia).

Nie zmienia to faktu, że oprócz łaski uświęcającej, człowiek otrzymuje nadprzyrodzoną pomoc nakierowaną na jego działanie. Fundamentalne są cnoty teologalne (wiara, nadzieja, miłość), jednak otrzymuje cały szereg innych cnót nadprzyrodzonych oraz inne usprawnienia (np. dary Ducha Świętego).

Dokonujące się przekształcenie natury nie niszczy jej i – co podkreśla Tomasz – nie zmienia celu ludzkiego życia. Życie nadprzyrodzone nie jest alternatywą dla życia naturalnego. To nie są dwie opcje wobec których na jedną trzeba się zdecydować[22]. Tomasz stwierdza prosto, iż  celem ludzkiego życia jest... bycie szczęśliwym. Przez co rozumie stan pełnego rozwoju człowieka, stan w którym będzie potrafił korzystać z możliwości jakie posiada (a jakie dostał od Boga i w ramach natury i z łaski). Przekształcenie dokonane przez łaskę sprawia, że człowiek jest w stanie dostrzec (zrozumieć, przyjąć) więcej niż potrafi posługując się samymi tylko siłami naturalnymi. Człowiek nadal chce i potrzebuje być szczęśliwy – zmienia się jednak ludzkie wyczucie tego, co uszczęśliwia. Ostatecznie bowiem człowiek odkryje, że jego największe szczęście i spełnienie wiąże się ze zjednoczeniem z Bogiem.

 

  1. Podsumowanie

Jaka zatem zachodzi relacja w człowieku pomiędzy jego naturą a otrzymywaną łaską? Obydwie jakości są darem Boga, obydwie mają jeden cel: doprowadzić człowieka do zjednoczenia z Bogiem, co zakłada ludzkie szczęście i spełnienie. Są to dwa integralne elementy jednego procesu.

Łaska przekształca naturę, uzdalniając człowieka do dzielenia życia z Bogiem. Łaska stanowi także pomoc, aby spełnić oraz przekroczyć ludzką naturę. W jaki sposób?:

  1. Jest pomocą w utrzymaniu harmonii sił w człowieku. Dzięki łasce uczucia są bardziej uległe intelektowi i woli. A już Tomasz stwierdzał, że umysł może panować nad uczuciami tylko w sposób polityczny (w dialogu), jeżeli spróbuje rozwiązań despotycznych (na siłę) – poniesie klęskę. Zatem łaska nie służy do tłamszenia uczuć! Jeżeli uczucia mają spełnić swoją rolę i dostarczać życiowej energii, potrzebują być świadomie przeżywane. To właśnie intelekt pozwala świadomie je przeżywać. Wola zaś pozwala na zdobywanie umiejętności adekwatnego stosunku bliskości i dystansu do własnych przeżyć zmysłowych.
  2. Zarówno w przypadku osób żyjących w związkach, jak i celibatariuszy, łaska pozwala sensownie wykorzystać energię płynącą z seksualności. Jest to energia służąca zachowywaniu własnego życia. Przeznaczona do dbania o swoje zdrowie, do zachowywania równowagi pomiędzy wysiłkiem a odpoczynkiem, do prawidłowego odżywiania itd. Służy także przekazywaniu życia – co można czynić na sposób fizyczny, ale także duchowy, poprzez rozmaite formy towarzyszenia drugiemu człowiekowi w jego rozwoju.
  3. Łaska niesie ze sobą nowe światło intelektualne (duchowe). Pozwala zrozumieć głębiej, zobaczyć to, czego „normalnie” się nie widzi. W takim wypadku jak w soczewce widać nierozerwalność i współdziałanie natury i łaski. Intelekt ze swojej natury (z racji tego, że jest, jaki jest) potrzebuje światła i jest przeznaczony do poznawania prawdy. Łaska pomaga mu to uczynić i jednocześnie sprawia, że posługujący się intelektem człowiek przekracza swoje możliwości. Człowiek, pozostając sobą (zarówno w wymiarze gatunkowym jak i w swojej indywidualnej tożsamości) żyje w wymiarze, który nieskończenie przerasta jego możliwości.
  4. Łaska pomaga kochać czyli spełniać naturalny cel woli. Bowiem „wola” to ludzka zdolność do miłości (a nie, jak błędnie zdają się twierdzić niektórzy, do utrzymania wewnętrznego „zamordyzmu”). Miłość znajduje wyraz w doświadczeniu zmysłowym, jednak powszechnie mówi się, że od zakochania do prawdziwej miłości droga jest daleka. Łaska pomaga widzieć i akceptować drugą osobę w jej odrębności, odmienności. Pozwala nie wykorzystywać drugiego do swoich celów (fizycznych lub emocjonalnych). Pozwala zwrócić się z miłością do samego siebie.
  5. Łaska pomaga scalić własne ego i w odpowiednim wymiarze przekraczać je. Przekraczać czyli przyjmować własne ułomności i cienie, poznawać i akceptować siebie takim, jakim się jest, uznawać inność drugiej osoby. To również dzieje się dzięki intelektowi i woli.

 

W kontekście przedstawionej antropologii, warto też zapytać, co oznacza termin „życie duchowe”? Wygląda na to, że życie duchowe, to po prostu życie ludzkie, we wszystkich jego wymiarach[23]. Człowiek wyłania z siebie czynności (świadome i nieświadome), dlatego, że ma duszę wyposażoną w odpowiednie władze. To w duszy zapodmiotowane jest istnienie, najgłębszy wymiar człowieka. Dusza człowieka ma duchową strukturę i używając jej – siłą rzeczy –  prowadzimy życie duchowe. Jest ono tak samo duchowe gdy chodzimy do toalety, jak wówczas gdy kontemplujemy. Gdy rozwijamy się w wymiarze wegetatywnym, zmysłowym, umysłowym – prowadzimy życie duchowe.

Owszem, życie duchowe człowieka nabiera szczególnego wymiaru, gdy człowiek żyje w łączności z łaską, pozwalając się przemieniać i prowadzić Bogu. Stąd też termin „życie duchowe” (w węższym znaczeniu) może wskazywać nie na ducha ludzkiego (nie na duchową duszę), lecz na Boskiego Ducha zamieszkującego w człowieku, na Ducha Trzech Boskich Osób. Przypomina o tym Henri de Lubac: Wszystko, co w człowieku nie pochodzi z przybranego Bożego synostwa, nawet jeżeli należy w nim do ducha i do wolności, będzie mogło być nazwane naturalnym[24]. Życie duchowe jest związane z wysiłkiem Boga, pragnącego budować przyjacielską relację z człowiekiem i z wysiłkiem człowieka próbującego odnaleźć się w tej sytuacji. Gdyby sfery „leżały obok siebie” relacja byłaby płytsza – Bóg byłby OBOK. Skoro jednak jest jak jest, Bóg jest RAZEM  z człowiekiem.

            Gdyby łaska tworzyła odrębną sferę ludzkiej duszy, istniałaby podstawa do tego, aby oddzielić sferę ludzkiego rozwoju, rozumianego jako opanowywanie i wykorzystywanie swojego naturalnego wyposażenia, od sfery relacji, którą budują człowiek i Bóg. Jednak odrębnej sfery nie ma. Mówił o tym św. Tomasz, mówią o tym także współcześnie teologowie: świadomie przestano pojmować porządek naturalny i porządek nadprzyrodzony jako dwa położone jedno na drugim piętra nie mające wewnętrznego związku[25]. Obydwa porządki są ze sobą głęboko, istotnie złączone – łaska przenika i przekształca naturę, zaś natura daje się przenikać i przekształcać. Potrzebne są obydwie. Dbanie o ich integralny rozwój zwiększa szansę na to, iż człowiek osiągnie cel swojego życia. Należy przy tym pamiętać, że uczenie się zwracania ku duchowości jako sposobowi na stawienie czoła rzeczywistości niż ucieczki od niej jest procesem, który może trwać całe życie[26].

            Jak w takim razie popatrzeć na praktykę, którą nazywamy „umartwienie władz (duszy)”? Te ćwiczenia, czasem podejmowane dobrowolnie, często przychodzące po prostu z biegiem życia, nie mają na celu zniszczenia lub „wyłączenia” którejś z ludzkich możliwości. Raczej chodzi w nich o to, aby dotrzeć do maksymalnych, najgłębszych pokładów, jakie drzemią w człowieku. Pokładów tego co najlepsze w osobie, ale też pokładów nieuświadomionego „cienia”, tego co nie jest w nas dobre i piękne. To także jest część naszej tożsamości, którą Bóg chce w całości zaprosić do współudziału w szczęśliwym życiu.

            Czym w tym kontekście byłoby „towarzyszenie duchowe”? W szerokim sensie tego słowa, będzie to każda sytuacja, w której jedna osoba pomaga drugiej w jej rozwoju (fizycznym, psychicznym, emocjonalnym, artystycznym, w relacji z Bogiem). W węższym sensie – będzie to pomoc związana z budowaniem relacji z Trzema Boskimi Osobami. W sumie analogicznie do poradnictwa małżeńskiego. Przede wszystkim zajmuje się nadprzyrodzonym aspektem życia, przekraczającym ramy natury. Bóg mieszka razem z człowiekiem, mieszka w ludzkiej naturze lecz relacja z Nimi (Trzema Boskimi Osobami) ma swoje specyficzne tematy, niesprowadzalne np. do tematów psychoterapeutycznych. Jednak z tej samej racji, z racji, że Bóg mieszka w człowieku, kondycja tego konkretnego człowieka ma znaczenie. Osoba towarzysząca duchowo nie musi mieć kompetencji psychoterapeutycznych, może jednak zalecić skorzystanie z takich kompetencji.

Najogólniej rzecz ujmując, psychoterapia zajmuje się uzdrawianiem natury człowieka. W toku swojego życia (od etapu prenatalnego począwszy), konkretna osoba może doświadczyć różnego rodzaju sytuacji, które mogą zahamować jej rozwój wewnętrzny. Wewnętrzne siły, jakie z natury posiada, mogą albo w ogóle nie być używane albo mogą być używane błędnie (np. ktoś ma „zamrożone” uczucia i jest osobą skrajnie racjonalistyczną, a przy tym sztywną i zimną, apodyktyczną; albo odwrotnie, ktoś może przeżywać własne uczucia w nadmiarze, mieć skłonność do zachowań histerycznych). Psychoterapia pomaga dotrzeć do własnego wnętrza, dotrzeć do sił, jakie konkretna osoba posiada w sobie; uczy odpowiedzialnie ich używać.

Tego zadania nie sposób zamknąć w obrębie samej natury, ponieważ stan czystej natury nie istnieje. Jeżeli zatem w psychoterapii udrażnia się „kanały naturalne”, to proces ze swojej istoty wpłynie na recepcję łaski. Dokonuje się to przy zachowaniu i respektowaniu granic kompetencyjnych psychoterapii. Co więcej, sam ten proces może dokonywać się dzięki nadprzyrodzonej pomocy, łaska bowiem nie zamyka się w obszarze spraw religijnych, lecz hojnie rozlewa na całe ludzkie życie.

James Finley, jeden ze współczesnych autorów, który sam prowadzi życie duchowe, a także towarzyszy innym w tym procesie, tak pisze o roli jaką pełni zdrowe, ludzkie „ja”: Świadomość ego jest cennym darem Boga. On chce, byśmy mieli zdrowe ego, bo kiedy nasza świadomość ego nie jest zdrowa, cierpimy zarówno my, jak ludzie, którzy nas otaczają. Wszelkie uzdrawianie polega w dużej mierze na uzdrawianiu gwałtów na naszej świadomości ego, kompromisów, na które nasza świadomość ego się godzi. [...] Ale nawet gdybyśmy mieli doskonale zdrowe ego, pozostałoby cierpienie, które rodzi się z doświadczenia samego siebie jako tylko ego. Świadomość ego nie potrafi zaspokoić naszego serca sama w sobie i sama z siebie. Nie jest na tyle wystarczającą łaską, byśmy poczuli się jak w domu. Bóg stwarza nasze serca w taki sposób, że tylko On może je zaspokoić. Pismo św. mówi: ‘Bóg jest miłością’ (1 J 4,8). Można zatem powiedzieć, że Nieskończona Miłość stwarza nasze serca w sposób, w jaki może to zrobić tylko nieskończone zjednoczenie z nieskończoną miłością[27].


[1] Określenie A. X. Tiliette, które przytacza H. De Lubac w swojej książce Natura i łaska, tłum. J. Fenrychowa, Kraków: Znak 1986, s. 8.

[2] Zob. STh III, q. 2, a.1.

[3] Encyklopedia Katolicka, Lublin: TN KUL 2006, t. XI, s. 382.

[4] Zob. Enc. Katol., s. 387-388. Zob. też KKK 1987-2029.

[5] Zob. Enc. Katol. s. 382, 391 i nn.

[6] Zob. Enc. Katol. s. 395.

[7] Zob. Enc. Katol. 395. Mówi się też „za pośrednictwem przepowiadanej ewangelii, przyjęcia jej w wierze i obmycia chrzcielnego”, s. 383.

[8] DS. 2429, zob. Enc. Katol. s. 397.

[9] Zob. STh I, q. 43 a.3 ad 1.

[10] STh I-II, 109, 2 i ad 3.

[11] Św. Tomasz używał dość statycznego i uporządkowanego obrazu (zgodnie z mentalnością średniowiecza): dusza ma warstwy i są one ułożone hierarchicznie: najniżej warstwa wegetatywna (najmniej ceniona), środkowa – zmysłowa i najwyższa – umysłowa (najcenniejsza). Moim zdaniem metafora „wieży”, z jej hierarchicznym wartościowaniem, niesie ze sobą niebezpieczeństwo uznania czegoś za lepsze, czegoś za gorsze i błędnych dyrektyw praktycznych typu: lepiej poświęcić się umysłowi niż sprawom cielesnym. Tymczasem to tak nie działa. Rozwój filozofii (i nauki) pokazał, że lepsza jest metafora „sieci” – poszczególne siły to oka w sieci. Odkształcenie (zmiana) w obrębie jednego, nieuchronnie pociągnie za sobą zmiany w całej sieci.

[12] Rzecz jasna, obecnie robimy wiele rzeczy z których mamy przyjemność, a które nam szkodzą (np. objadanie się albo unikanie bliskich relacji). Wobec nich powstaje pytanie: na ile odeszliśmy od swojej natury, pod wpływem wychowania, trudnych sytuacji, szeroko rozumianej kultury? Co ciekawe, to nie był temat obcy Tomaszowi, chociaż nie ujmował go w nurcie psychoanalitycznym. Tomasz wiedział, że człowiek przechowuje w swojej zmysłowej pamięci (w najbardziej ogólnym sensie) swoje życiowe doświadczenie. Składają się na nie zmysłowe, uproszczone obrazy rzeczy wraz z uczuciami jakie im towarzyszyły, kiedy były przeżywane konkretne sytuacje. Banalny, ale Tomaszowy, przykład z życia zwierząt: owca uczy swoje młode, że wilk jest „niedobry” i trzeba uciekać. Chodzi o to, żeby wytworzyć w młodej połączenie obrazu „wilk”, obrazu np. pod postacią zapachu, i emocji „lęk”, gdyż pod wpływem tej emocji dobrze się ucieka. To połączenie, zapisane w życiowym doświadczeniu owcy, będzie służyło zachowaniu jej życia indywidualnego i gatunkowego. W życiu człowieka powinno być podobnie, ale wiemy, że czasami tworzą się fatalne połączenia, np. bliskość wzbudza lęk.

[13] Współcześni naukowcy często stoją na stanowisku, że istnieje wyłącznie to, co materialne.

[14] Moglibyśmy ustalić, że termin „uczucia” odnosi się do poruszeń zmysłowych, a termin „emocje” do poruszeń duchowych. To rozróżnienie oczywiście nie funkcjonuje „w świecie”. I w tym jest kłopot. Ponieważ sfera poruszeń woli jest bardzo bogata i w specyficzny sposób odzwierciedla poruszenia uczuć. Ponieważ jednak filozofię w większości uprawiali intelektualiści nieco odcięci od emocji, opisują wolę w taki sposób, jakby nie miała ona nic wspólnego ze światem przeżyć, a była jedynie narzędziem „łapania” dystansu i podejmowania decyzji, suchych i racjonalnych oczywiście.

[15] Zmysłowy obraz rzeczy zostaje prześwietlony światłem intelektu czynnego, co umożliwia wyłuskanie istotnych treści. Tak „przerobiony” produkt przejmuje intelekt bierny, dokonując dalszych operacji umysłowych. Aby móc odnieść je do konkretnej rzeczywistości, potrzebny jest powrót do obrazów zmysłowych.

 

[17] Chociaż niektórym osobom może się to negatywnie kojarzyć z religiami Wschodu. W naszym przypadku termin „energia” nie oznacza sposobu w jaki istnieje Bóg (Bóg nie jest energią) lecz oznacza przejaw Bożego działania.

[18] [...] w samym darze łaski uświęcającej posiadamy Ducha Świętego, i zamieszkuje On człowieka. [...] Przez dar łaski uświęcającej rozumne stworzenie jest doskonalone do tego, aby nie tylko swobodnie używać stworzonego daru ale by także radować się samą Osobą Boską. I dlatego niewidzialne posłanie dokonuje się przez dar łaski uświęcającej, a jednak zostaje dana sama tylko osoba (STh I, q.43 a. 3 ad 1).

[19] Zob. De veritate, 27 a.2 ad 7; STh I-II, q. 110, a. 2 ad1.

[20] Zob. STh, I-II, 110, a. 4.

[21] Człowiek może wypracowywać w sobie cnoty, a proces ten może być wspomagany łaską. Może też mieć cnoty podarowane przez Boga. Takim „wlanymi cnotami” są przede wszystkim wiara, nadzieja i miłość. Jak z każdym rodzajem łaski, człowiek potrzebuje uczyć się ich używania.

[22] Podkreślają to również współcześni teologowie: „[...] na próżno byłoby szukać w całym Piśmie Świętym źródła późniejszej doktryny teologicznej, rozróżniającej dwa cele człowieka: jeden przyrodzony, drugi nadprzyrodzony, zakładający darmowe i bardziej istotne wyniesienie jego natury i władz rozumu i woli (A.-M. Dubarle OP w: Natura i łaska, s. 22).

[23] Zob. też: P. Krupa OP, Jutro ma na imię Bóg. O modlitwie bardzo osobiście, WAM 2015, s. 11.

[24] O naturze i łasce, s. 9 (cyt. z G. Martelet).

[25] H. Bouillard, w: O naturze i łasce, s. 23.

[26] James Finley, Medytacja chrześcijańska. Doświadczenie obecności Boga, tłum. A. Fraś, Kielce: Charaktery 2016, s. 25.

[27] Medytacja chrześcijańska, s. 16-17.

SZKOŁA FORMACYJNA ŚW. JÓZEFA DLA OSÓB DUCHOWNYCH, KONSEKROWANYCH I ŚWIECKICH